inna (Proszek do wyważania kół) 219, 99 zł. zapłać później z. sprawdź. kup 40 zł taniej. 230,94 zł z dostawą. Produkt: Proszek do wyważania kół ciężarowych do wyważania kół ciężarowych. dostawa w piątek. Proszek do prania Bonux znaleźć można w opakowaniach zawierających: 300 g, 400 g, 1,5 kg, 2 kg, 3,5 kg, 5 kg, 7,5 kg, 10,5 kg. Żel do prania Bonux najczęściej zawiera 4,5 l produktu. W jednym opakowaniu kapsułek do prania można znaleźć 22 sztuki. Firma Bonux stworzyła podstawową wersję produktów, nazywaną także regularną 69,90 zł49,99 zł. szt. Do koszyka. Każdy palacz który sam robi papierosy potrzebuje akcesorii papierosowych jak np. zwijarek, nabijarek, bibułek, filtrów. Wiadomo każda osoba paląca musi mieć na wyposażeniu popielniczkę i zapalniczkę. Dodatkowa do przechowywania papierosów przydadzą się niezawodne papierośnice w których Kup teraz na Allegro.pl za 20,02 zł - PROSZEK DO ROBIENIA MAZI Z KONFETTI SASZETKA (12236732936). Allegro.pl - Radość zakupów i bezpieczeństwo dzięki Allegro Protect! Darmowa dostawa: od 199 zł. OPIS. Domol proszek do zmiękczania wody 900g. Proszek chroni pranie i pralkę przed osadem wapiennym. Wystarcza nawet na 70 prań. W zależności od stopnia twardości wody zawartość opakowania wystarcza na 25-70 standardowych wsadów do pralki. Kup teraz na Allegro.pl za 70,10 zł - Zestaw do robienia glutów Slime Baff (14771333050). Allegro.pl - Radość zakupów i bezpieczeństwo dzięki Allegro Protect! W pierwszej kolejności musisz rozdrobnić mydło marsylskie. Najpierw zetrzyj je na tarce do sera lub pokrój na drobne kawałki. Następnie zmiel je blenderem na proszek. Uważaj przy tym, by drobinki mydła nie wpadły ci do nosa lub oczu, ponieważ mogą spowodować podrażnienia. Następnie wymieszaj je z pozostałymi składnikami. Jednocześnie przepis nadaje się do mycia rąk, a także do zastąpienia automatycznego proszku do prania: Zbierz owoce kasztana. Osuszyć i zmielić za pomocą młynka do kawy, nie zapominając o usunięciu brązowej powłoki zewnętrznej - może ona zabarwić tkaninę. Wlej zmielony proszek kasztanowy do miski i zalej gorącą wodą. Nie udało się ukarać 20 tys. zł za wprowadzanie do obrotu niebezpiecznych substancji. To kolejny przykład, że przepisy są w tych sprawach nieskuteczne. Świadczą o tym wydarzenia w Trzebiatowie, w którym 16 osób zatruło się dopalaczami. Jest także wyrok WSA w Krakowie. uniwersalny proszek do prania dla osób z wrażliwą skórą. testowany dermatologicznie. nie nadaje się do prania wełny i jedwabiu. nie zawiera substancji zapachowych. skutecznie usuwa plamy i inne zabrudzenia. pozostawia pranie czyste i świeże. zakres temperatur; 20-95 stopni. Ilość. Dostępne na stanie: 3. UiUcmCC. Nie da się ukryć, że rynek środków piorących znacząco rozrósł się w ciągu kilku ostatnich lat. Na półkach znaleźć możemy już nie tylko proszki do prania, ale i kapsułki, płyny czy żele. Trudno więc uwierzyć, że istnieją ludzie, którzy wolą prać swoje ubrania w samodzielnie przygotowanych miksturach. A jednak, takich osób pojawia się coraz więcej! Domowy proszek stanowi bowiem świetny sposób na zwalczenie alergii i wysypek, jest tani oraz pozwala żyć w zgodzie z ekologią. → Jeśli jednak takie argumenty nie są dla was wystarczająco przekonywujące, oto kilka dodatkowych zalet używania domowego proszku do prania: Jest bezpieczny zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci – w swoim składzie nie posiada środków chemicznych oraz konserwantów, więc może być bezproblemowo użytkowany przez wszystkich członków rodziny. Nie naraża skóry na swędzenie i pieczenie, a dzięki swojemu naturalnemu zapachowi, nie drażni wrażliwych nosów. Pozwala zaoszczędzić – i to nie tylko pieniądze, ale również miejsce. Może być przygotowywany na bieżąco, a więc nie zajmuje zbędnej przestrzeni na półce, a przez wykorzystanie tanich oraz ogólnodostępnych składników, znacząco ogranicza wydatki. Pół kilograma takiego proszku to koszt zaledwie 4 zł! Źródło: Może być stosowany do wszystkich rodzajów prania, a więc nie wymaga kupowania osobnych środków do bieli, kolorów, bawełny czy syntetyków. Nadaje się również do czyszczenia butów, dziecięcych zabawek i pościeli. Swoją uniwersalnością stanowi świetną odpowiedź dla małych łazienek. Dzięki dobrowolnej rezygnacji z wybielaczy, enzymów oraz innych detergentów, jest przyjazny dla środowiska i wpisuje się w kanon ekologicznych trendów. Nie rozprzestrzenia sztucznych oparów, a także przyczynia się do zmniejszenia rocznej produkcji szkodliwych substancji chemicznych. Domowe środki piorące pomagają również ograniczyć ilość składowanych odpadów, co wspiera filozofię zero waste. Przepis na proszek do prania własnej roboty Zalety zaletami, ale jak więc przygotować proszek do prania własnej roboty? To nic trudnego, wystarczy zaopatrzyć się w sodę kalcynowaną, nadwęglan sodu i boraks. Pomimo swoich groźnych nazw, są to substancje nieszkodliwe, dostępne w sklepach chemicznych lub marketach. Ich zadaniem jest zmiękczenie wody oraz usunięcie plam. Źródło: Składniki: po jednej szklance sody kalcynowanej, nadwęglanu sodu i boraksu. Przygotowanie: Wyżej wymienione środki należy wymieszać razem w dużym słoiku lub innym wybranym przez siebie naczyniu, używając do tego rękawiczek ochronnych. I to tyle, proszek jest już gotowy! Dorzucamy jeszcze kilka porad, związanych z użytkowaniem proszku do prania własnej roboty: Mocno poplamione ubrania zalecamy namoczyć wcześniej w wodzie z dodatkiem boraksu lub nadwęglanu sodu, dzięki temu zabrudzenia łatwiej zejdą,W celu rozjaśnienia kolorów, do prania można dodać kilka kropli soku z cytryny,Składniki do przygotowywania proszku powinny znajdować się w suchym, zacienionym miejscu, poza zasięgiem dzieci,Miłośnicy ładnych zapachów mogą dolać do mieszanki odrobinę ulubionego olejku eterycznego. Polecamy wypróbować ten niecodzienny sposób na ekologiczne, nowoczesne pranie, bo w końcu nic tak nie cieszy, jak sukces własnego DIY! 28 kwietnia, 2021 Człowiek jest w stanie uzależnić się od każdej substancji. Największą grupą podatną na różnego rodzaju uzależnienia są osoby w wieku szkolnym i młodzi dorośli. W większości przypadków jest tak ze względu na wpływ rówieśników i chęć dopasowania się do grupy. Niestety często dochodzi do sytuacji, że jednorazowe zażycie dopalaczy prowadzi do kolejnego przyjmowania tych substancji. Są one bardzo uzależniające, przez co już po pierwszym razie można poczuć objawy uzależnienia. Dopalacze – co to? Nazwa dopalacze jest potocznym określeniem na substancje psychoaktywne, które nie zostały zaklasyfikowane jako narkotyki. Dopalacze nie są wpisane na listę środków zawartych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Mają one bardzo silne działanie, wywołują wiele skutków ubocznych i szybko uzależniają. Spożywanie dopalaczy ma na celu wywołanie w organizmie jak najwierniejszego efektu narkotycznego substancji zdelegalizowanych. Są one często sprzedawane jako produkt kolekcjonerski, dzięki czemu producent może uniknąć konsekwencji związanych z ewentualnymi skutkami ubocznymi. Na opakowaniach widnieje napis: „Produkt nie jest przeznaczony do spożycia”, choć właśnie z taką intencją jest sprzedawany. Dopalacze dzielą się na różne rodzaje. Przede wszystkim dzieli się je na naturalne, czyli te pochodzenia roślinnego oraz syntetyczne. Psychoaktywnych związków chemicznych, z których można wytworzyć dopalacze, jest minimum 12 tysięcy. Większość dopalaczy produkuje się jednak ze środków pochodzenia syntetycznego. Dopalacze charakteryzuje to, że w niewielkich dawkach oddziałują w silny sposób na ośrodkowy układ nerwowy. Ze względu na ich działanie możemy podzielić je na te: o działaniu pobudzającym, działaniu halucynogennym i działaniu relaksującym. Rodzaje dopalaczy – co je różni? Dopalacze, w zależności od składu, będą miały zupełnie inne działanie. Największym problemem jest to, że ich skład nigdy nie jest do końca znany. Wiele związków chemicznych połączonych ze sobą mogą wpłynąć na organizm w inny sposób. Dodatkowo, wiele zależy od organizmu i zdrowia osoby przyjmującej takie substraty. Na rynek w bardzo szybkim tempie wprowadzane są coraz nowsze, zmodyfikowane dopalacze. Powoduje to brak możliwości zbadania ich wszystkich w celu wpisania konkretnych środków na listę zakazanych substancji. Zazwyczaj środek, który został wpisany na taką listę zostaje zamieniony na swój odpowiednik, przez co znowu skład chemiczny staje się w pewien sposób legalny. Dopalacze występują pod wieloma różnymi postaciami – w tabletkach, w formie suszu, jako pudry, proszki czy znaczki do lizania. Susze oraz kadzidełka najczęściej powstają z roślin – szałwia wieszcza, kratom, powój hawajski czy wyciąg z muchomora. Ich działanie jest zbliżone do opium i marihuany. Dopalacze, które mają pochodzenie syntetyczne, są mieszanką opioidów, halucynogenów i różnego rodzaju stymulantów. Są one nazywane jako party pills. Ich głównym celem jest wprowadzenie w stan euforii i pobudzenie. Ich skład nie jest nigdy w pełni znany. Istnieją również dopalacze w formie małych pigułek lub znaczków do lizania, które mają w składzie tylko jedną substancję. Substancje psychoaktywne, które znajdują się w składzie dopalaczy, wywołują uzależnienie psychiczne i fizyczne. Bardzo często ich odstawienie wiąże się z pojawieniem się typowych objawów dla zespołu abstynencyjnego. Leczenie uzależnienia powinno być przeprowadzane pod okiem doświadczonego specjalisty. Leczenie wymaga przede wszystkim diagnozy problemu, czyli trzeba ustalić rodzaj substancji, która wywołała uzależnienie. Nie zawsze jest to łatwe do zrobienia, ponieważ zazwyczaj nie wiadomo z czego dany dopalacz został zrobiony. Przez to uzależnienie od dopalaczy jest szczególnie niebezpieczne. Wykrycie konkretnej substancji wymaga szeregu specjalistycznych badań. Kolejnym krokiem jest stwierdzenie stopnia zaawansowanie problemu. Zatrucia spowodowane tego typu substancjami mogą wymagać odtruwania na oddziale toksykologicznym. Są różne metody leczenia uzależnień, jednak musi być ona dopasowana do przyjmowanej substancji, kondycji fizycznej oraz psychicznej osoby uzależnionej i czasu sięgania po dopalacze. W niektórych, bardziej zaawansowanych przypadkach mogą występować poważne zaburzenia psychiczne takie, jak: stany depresyjne, lękowe, urojenia, omamy. W takim sytuacjach terapia psychologiczna jest łączona z detoksykacją i leczeniem farmaceutycznym. Leczenie szpitalne, ambulatoryjne sprawdzi się jedynie przy lekkich formach uzależnienia i jest wykorzystywane jako terapia wspierająca oraz uzupełniająca po pobycie w ośrodku terapeutycznym. Najczęściej przy uzależnieniach od dopalaczy stosowane są techniki motywacyjne i terapie opracowane z myślą o leczeniu alkoholizmu i narkomanii. Są to: indywidualna i grupowa terapia uzależnień, psychoterapia połączona z farmakologią, model Minnesota czy model społeczności terapeutycznej. W niektórych przypadkach konieczne jest odtrucie organizmu. Dzieje się tak kiedy organizm zaczyna domagać się coraz większych dawek, chory przestaje odczuwać objawy, zwiększa dawki i prowadzi to do przedawkowania. Zatrucie dopalaczami wymaga błyskawicznego odtruwania – detoksykacji. Pozwala to na uzupełnienie płynów i elektrolitów. Pomaga to w procesie usuwania z organizmu toksyn. Detoksykacja nie jest formą terapii tylko zabiegiem, który pomaga w przygotowaniu organizmu do dalszej terapii. Pomóż sobie, walcz o swoje zdrowie. Zadbaj o siebie, Twoich przyjaciół i rodzinę. Dawid B. okrzyknięty "królem dopalaczy" to co najwyżej mały książątko tego biznesu. Prawdziwymi królami są twórcy marki Polską stolicą tych używek nie jest Łódź, lecz Poznań. Rynek dopalaczy w Polsce zaczął się w internecie. Przyznaje to nawet Dawid B. (prokuratura postawiła mu środę zarzut dwukrotnego wprowadzenia do obrotu substancji zakazanych przez Głównego Inspektora Sanitarnego) z Łodzi, 23-letni właściciel sieci Smartshop sprzedającej te specyfiki od dwóch lat, a okrzyknięty w ostatnich dniach przez media "królem dopalaczy". - To właściciele Dopalacze com. byli pierwsi. Ich sklepy działały przed moimi, handlowali też w internecie, zanim ja zacząłem - mówi B. Jego firma Golden Union startuje latem 2008 r. Dawid B. ma wtedy 21 lat. Jak sam mówi, zakładał ją pod okiem ojca, gdy wrócił z emigracji w Szkocji, gdzie pracował w barach. To tam miał podejrzeć biznes dopalaczowy. "Król dopalaczy" chętnie udziela wywiadów, ale prawdziwi założyciele biznesu dopalaczowego skrzętnie ukrywają się przed mediami. Liberałowie z dopalaczy Strona bije po oczach sumą pieniędzy, które straciła firma (do wczoraj. ok. 18,5 mln zł) i które stracił skarb państwa pozbawiony podatku (ok. 6,3 mln zł). Tak jest od ubiegłej niedzieli, kiedy Donald Tusk oświadczył, że zamknie wszystkie sklepy z dopalaczami. Jest też oświadczenie: "Działania rządu (...) prowadzą do zniszczenia legalnie istniejącego i przemyślanego przedsięwzięcia gospodarczego. (...) Prawie 1000 sklepów zostało wyłączonych z rynku, ponad 5 tysięcy pracowników pozostało bez pracy. (...) Przychody do budżetu państwa z tytułu opodatkowania obrotów tego typu produktami sięgają 600 mln zł rocznie". Latem 2008 r. po raz pierwszy w artykułach o dopalaczach pojawia się nazwa spółki World Wide Supplements Importer Ltd. Rzecznik WWSI i jednocześnie marki Piotr Domański twierdził, że spółka ma siedzibę w Manchesterze. Według informacji pochodzących z brytyjskiego rejestru handlowego firma rzeczywiście została założona w październiku 2007 r. pod adresem 6 Bexley Square Salford w Manchesterze i nie przedstawiła żadnych raportów księgowych. Rozwiązano ją 16 lutego 2010 r. Jedynym prezesem i udziałowcem jest poznaniak Maciej Fiedler. W 2007 r. wniósł do firmy udział w wysokości 100 brytyjskich funtów. W tym samym czasie co WWSI w Manchesterze w Poznaniu przy ul. Spacerowej 16 Hubert Bagiński zakłada spółkę Konfekcjoner. Ma się zająć dystrybucją dopalaczy w Polsce. Fiedler i Bagiński, kiedy wchodzą w ten biznes, nie mają jeszcze 30 lat. Ale zanim znaleźli eldorado, wcześniej wspólnie prowadzili w Przeźmierowie firmę Delta Netair oferującą tzw. radiowy dostęp do internetu. Była to jednak mała firma w porównaniu z obecnym interesem. Dziś nikt z sieci nie rozmawia z mediami. Nie wiemy więc, dlaczego WWSI powstała w Anglii, a Konfekcjoner - w Polsce. Możemy się tylko domyślać, że to, co WWSI sprowadzało do Polski, Konfekcjoner mógł pakować i dystrybuować. Maciej Fiedler odpowiada w mailu: "Proszę tylko nie podawać moich danych, bowiem nie zgadzam się na ich upublicznienie. Oprócz sklepu z dopalaczami hostujemy i obsługujemy jeszcze kilkudziesięciu inny klientów, którzy niekoniecznie muszą podchodzić do sprawy tak liberalnie jak my". Udało nam się namówić do rozmowy jednego z chętnych do prowadzenia sklepu z dopalaczami, który w połowie 2008 r. przyjechał do siedziby w Poznaniu. - Wynająłem pomieszczenie i po wielu próbach dotarcia do dystrybutora towaru udało mi się w końcu go znaleźć na przedmieściach Poznania. W willi na parterze było biuro, recepcja, gdzie czekało się na towar. W piwnicy panie pakowały w kartony zamówione przez mnie artykuły. Nie było na nich wtedy tych nalepek z polskimi napisami - opowiada Andrzej z Rzeszowa. Andrzej wyszedł z siedziby z paczką wielkości telewizora. - Nawet się zdziwiłem, że za taką paczuszkę zapłaciłem im 20 tys. zł - mówi. Nasz rozmówca szacuje, że w jej siedzibie mogło wtedy pracować kilkadziesiąt osób - sekretarki, ochroniarze, księgowe, pakowacze. - Odbyłem też coś w rodzaju szkolenia. Ani razu nie padło tam słowo "narkotyki", choć każdy wiedział, z czym ma do czynienia i po co przyjechał - opowiada Andrzej. - Za to wyczulano nas, by pod żadnym pozorem nie mówić klientom, że są to wyroby do spożycia, tylko do kolekcjonowania. Mieliśmy grać w tę grę, nawet jakby przyszła matka dziecka, które się tym zaćpało. Usłyszałem, że mam się nie bać nalotów policji, że mam oddawać grzecznie, kiedy będzie chciała zarekwirować towar, albo im odesłać, a oni przyślą coś nowego. Jak wycofany zostanie jeden specyfik, to pojawi się następny. Andrzej nie musiał mieć żadnego doświadczenia w biznesie, nie musiał wykazać się posiadaniem konta. - Zapłaciłem te 20 tys. zł z ręki do ręki. Policzyli taką maszynką jak w banku, dostałem chyba jakiś dokument i towar - mówi Andrzej. - Paczka miała starczyć na miesiąc w mieście, które ma powyżej 100 tys. mieszkańców. Miałem mieć z tego co najmniej sto procent zysku. Twierdzi, że sieć nie robiła problemu, kiedy ktoś chciał otworzyć sklep nie pod marką Płacił jednak wtedy wyższą cenę za towar, ale mógł go też sprzedawać bez narzuconej przez poznaniaków marży. - Ale pamiętam, że jakby co, to nie miałem się przyznawać, skąd dostałem towar. To był warunek, pod którym mogłem otworzyć sklep pod własną marką - opowiada. Wojna, król zatrzymany Andrzej, podobnie jak Dawid B., twierdzi, że już od 2006 r. sprzedawały towar w internecie. Takich portali jest na świecie setki. Można w nich kupić gotowe produkty lub półprodukty do wyrobu używek. W 2008 r. firma zaczyna wchodzić w handel detaliczny i hurtowy. Powstają pierwsze sklepy: w Sopocie, Kwidzyniu, Krakowie, Rzeszowie. Firma zatrudnia rzecznika Piotra Domańskiego, który chwali się w mediach, że do końca roku powstanie 50 sklepów i kolejnych 50 w 2009 r. rzeczywiście kwitną. Prasa podaje, że w styczniu 2009 r. biznes przenosi się do nowej sortowni. Jednocześnie cały czas trwa cicha wojna z państwem. Delegalizowane są coraz to nowsze produkty. Do sieci sklepów wpadają policyjne i urzędnicze kontrole. Rekwirują towar. WWSI wynajmuje renomowaną kancelarię prawniczą z Warszawy. Jeden z jej współwłaścicieli to były wysoki rangą urzędnik w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych, autor opracowań prywatyzacyjnych, ekspertyz z dziedziny prawa europejskiego. Kancelaria reprezentowała WWSI w sporze z Wojewódzkim Inspektoratem Inspekcji Handlowej w Szczecinie, który w styczniu 2009 r. nakazał wycofanie produktu Sence i Aromatic Platinum Cones ze sklepów Dopalacze com. Jako powód wycofania podano brak na opakowaniach opisu w języku polskim. Inspektorzy stwierdzili, że klient, nie znając składu i właściwości produktu, może być narażony na niebezpieczeństwo. Dziś inspektorzy zostaliby pewnie pochwaleni, ale w maju 2009 r. adwokaci WWSI w imieniu Huberta Bagińskiego i nowego wspólnika Michała Rodziewicza odwołali się od tej decyzji do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i wygrali. UOKiK uchylił decyzję inspektorów, uzasadniając to naruszeniem kodeksu postępowania administracyjnego, "ponieważ w uzasadnieniu [inspektorów] nie wykazano w sposób dostateczny, na podstawie jakich przesłanek organ stwierdził, że zmiana przeznaczenia produktu zagraża bezpieczeństwu konsumentów". Krótko: prezes UOKiK uwierzył, że to bezpieczne produkty kolekcjonerskie. W styczniu 2009 r. na stronie ukazuje się oświadczenie, że nowym właścicielem sieci jest firma Rancard Trading z Cypru. Umowa z nią została podpisana pół roku wcześniej. Nowy właściciel na stronach zapowiada, że chce zainwestować w polski rynek do połowy roku 25 mln euro, wprowadzić nową serię napojów energetycznych, stworzyć pierwsze w Polsce laboratorium chemiczne zbudowane zgodnie z najbardziej restrykcyjnymi przepisami unijnymi, "dysponujące certyfikatami umożliwiającymi badanie najbardziej skomplikowanych substancji". Kto jest właścicielem Rancard Trading? Nie wiadomo. Latem Hubert Bagiński wycofuje się z zarządu WWSI i Konfekcjonera, ale pozostaje prokurentem tych spółek. Maciej Fiedler z żoną rozkręca biuro rachunkowe Eurotax. Obaj przygotowują kolejny biznes. W maju 2010 r. razem z trzecim wspólnikiem prowadzącym internetową sprzedaż e-papierosów zakładają w Poznaniu firmę Colorental. Z wpisu do KRS wynika, że będzie to deweloper. Siedziba firmy mieści się pod tym samym adresem co siedziba dopalaczowego interesu. Oficjalnie z dopalaczami nie ma już nic wspólnego. Fiedler pytany o swój udział w biznesie dopalaczowym milczy. Na celowniku mediów i państwowych służb pozostał Dawid B. Zostaje okrzyknięty "królem dopalaczy". Jest pewny siebie, szybko więc staje się wrogiem publicznym nr 1. Jego sklepy też tracą; przyznaje, że ma ich 130. - Przez dwa pierwsze dni akcji straciłem 400-500 tys. zł - mówi B. W środę zatrzymuje go policja, bo próbował sprzedawać towar mimo zakazu głównego inspektora sanitarnego. Tego nie da się wyprodukować w wannie Mimo że towar jest sprzedawany w Polsce, prawdopodobnie większość jest u nas tylko konfekcjonowana. B. pytany, kto i gdzie produkuje towar, odpowiada: - Wszędzie i nigdzie. Prowadzę legalny biznes, a dostawcy to moja tajemnica handlowa. Być może część produktów pochodzi z Holandii lub Wielkiej Brytanii, gdzie powstała spółka WWSI. Dziennikarze BBC próbowali prześledzić drogę półproduktów, z których produkowane są dopalacze sprzedawane w Anglii w sieci Legal High (Legalny Odlot). Okazało się, że większość substancji produkuje się na Dalekim Wschodzie i sprowadza do Wielkiej Brytanii jako produkty do badań chemicznych lub nawozy, żeby obejść ograniczenia dotyczące sprzedaży produktów farmaceutycznych. Brytyjskie sklepy internetowe kupują te produkty hurtowo z Chin i nie wszystkie są nawet świadome, że łamią prawo. Twierdzą, że dostają odpowiednie gwarancje od swoich dostawców i nie wiedziały, że w składzie produktów jest coś innego, niż zamawiały. - W Polsce też są fabryki dopalaczy, do których sprowadzano legalnie niezakazane substancje chemiczne. Takie same jak do produkcji nawozów sztucznych albo jakichś proszków do czyszczenia, ale potem są wykorzystywane do robienia dopalaczy. Oczywiście część dopalaczy jest sprowadzana już jako gotowe produkty - mówi rzecznik komendanta głównego policji młodszy inspektor Mariusz Sokołowski. Ile jest takich fabryk i gdzie się one znajdują? Sokołowski: - Nie robiliśmy takiego rozeznania, ponieważ był to legalny biznes. Były takie punkty, które miały zarejestrowaną produkcję i sprzedaż dopalaczy. Sam pan z Łodzi mówi, że to produkuje. W ramach legalnej działalności nie mogliśmy prowadzić takiej inwigilacji, ale teraz to się zmieniło. Kryminalistyczne czasopismo "Forensic Science International" opublikowało w 2009 r. raport naukowców z politechniki w Brunszwiku pod znamiennym tytułem "Spice: a never ending story?". Wynika z niego, że nowa generacja syntetycznych dopalaczy sprzedawanych w brytyjskich sklepach Legal High jest dostarczana przez zorganizowany przemysł chemiczny, o wysokim poziomie zaawansowanej technologii, który jest gotowy na wyzwania związane z umieszczaniem kolejnych substancji na liście zakazanych. Autorzy piszą wprost, że to nie są narkotyki, które można wyprodukować w "wannie". Powstają w wyrafinowanych laboratoriach po badaniach nad receptorami znajdującymi się w mózgu. Dopalacze duposracze Już asortyment pierwszych sklepów, które powstały w Polsce w 2008 r., był bardzo bogaty. Sole, proszki do wciągania, pigułki, mieszanki ziołowe. Salvia czyli popularna szałwia, albo takie używki jak Spice czy Smoke robiły furorę. W jointach kosztowały tylko 25 zł, a do tego były legalne. Zaczęła się nierówna walka organizacji antynarkotykowych z biznesem dopalaczy. Ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii była cały czas zmieniana poprzez delegalizowanie coraz to nowszych produktów. W marcu 2009 r. zdelegalizowano obecny np. w mieszance ziołowej Spice kannabinoid JWH-018, który przypomina pod pewnymi względami THC zawarte w marihuanie. Tego samego dnia przestała być legalna słynna BZP, czyli benzylopiperazyna, którą z pewnymi domieszkami w sklepach z dopalaczami można było kupić w pigułkach, a działa bardzo podobnie jak amfetamina czy ekstazy. W sierpniu br. Polska dołączyła do 25 państw, które w ostatnich dwóch latach zdelegalizowały bardzo silny mefedron, który w odpowiedniej mieszance działa też jak amfetamina albo nawet kokaina. Właściciele sklepów z dopalaczami natychmiast wycofywali zdelegalizowany towar, by wprowadzić nowe produkty o lekko zmienionym składzie z hasłem jak na stronie "U nas produkty odradzają się w błyskawiczny tempie. Polecamy". Walka ustawodawcy z tym biznesem przypomina gonienie króliczka. Klienci jednak, tak jak organizacje antynarkotykowe, nie nadążali za zmianami asortymentu, ale od początku działania sklepów z dopalaczami odpowiedź na wszelkie pytania można znaleźć w internecie. W sieci na wielu forach zażywający narkotyki z całego świata dzielą się swoimi doświadczeniami. Jednym z bardziej popularnych jest To skarbnica wiedzy o klientach sklepów z dopalaczami i o narkotykach. Zawsze znajdzie się ktoś, kto brał nowy towar. Poleci go lub odradzi. Kiedy wprowadziły ostatnio mieszankę ziołową Tajfun, ci, którzy mieli wątpliwości, czy to kupić, mogli u jednego z forumowiczów przeczytać: "To syf, nie warto na niego wydawać kasy. Spaliłem trzy lufy i małego jointa i nic specjalnego nie poczułem. Konsystencja i zapach prawie identyczne jak jagodowe sensation i działanie dość podobne, raczej słabsze". - Największa jazda zaczęła się w sierpniu po ostatniej nowelizacji ustawy, kiedy zdelegalizowano mefedron. Biznes dopalaczowy jakby zwariował. W sklepach pojawiło się mnóstwo dziwnych mieszanek nikomu nieznanych, jak właśnie Tajfun. Dzieciaki zaczęły się truć, a lekarze nie wiedzieli, jak im pomóc. To nie to co znane zatrucia po amfie. Ostatnio towar jest też pakowany w gorszą konfekcję. Zwykłe przezroczyste folie, a nie odjazdowe torebeczki. Podejrzewam, że robiono to na szybko i gdzieś w Polsce - mówi dawny pracownik Nawet prawdziwi "znawcy tematu" zaczęli się obawiać nowych towarów i tego, że dodawane są do nich uzależniające opiaty. Na forum trzy tygodnie temu ukazał się taki wpis: "Tak, jest to możliwe i z punktu widzenia interesów sieci duposraczowych bardzo korzystne z biznesowego punktu widzenia. Ten, kto wymyśli najsilniej uzależniającą mieszankę, zyska bardzo wielu stałych klientów - oddanych aż do usranej śmierci. Rządzi tutaj chłodna kalkulacja. Stały klient = mocno uzależniony klient = stale wzrastające zyski". Dopalacze a mafia W oświadczeniu zamieszczonym na stronie czytamy: "W następstwie działań polskich władz przychody te przejmie podziemie narkotykowe". Dawid B.: - Oczywiście, że zabieramy podziemiu rynek handlu narkotykami. I myślę, że to mafia cieszy się najbardziej z tego, co teraz się dzieje z naszymi sklepami. Ja jestem normalnym biznesmenem, mam spółkę zarejestrowaną w kraju. Zatrudniam 100 osób, w mojej sieci jest 130 sklepów. Tu płacę podatki. Niemałe. Nigdy nie miałem żadnych kłopotów z prawem. Ci, którzy mafię ścigają, są jednak innego zdania. - Nie wydaje mi się, by dopalacze to była jakaś konkurencja dla podziemia narkotykowego. Klienci tych sklepów to jednak inny target, raczej studenci, młodzież, a nie klienci, którzy od lat mają swoich dilerów. Oferta w tych sklepach jest skierowana do ludzi, którzy boją się podejść w dyskotekach, pubach do dilera, boją się kupić coś nielegalnego, bo albo ktoś ich złapie, albo oszuka. Natomiast podziemie biznesowi dopalaczy wiele zawdzięcza, bo na pewno więcej ludzi zaczęło brać narkotyki - uważa prokurator z gdańskiego wydziału przestępczości zorganizowanej. - To nie jest konkurencja dla mafii, może to być raczej jeszcze jedno miejsce do zainwestowania - twierdzi Mariusz Sokołowski. Ma pan na to jakieś dowody? - W raporcie CBŚ za rok 2009 po raz pierwszy pojawia się informacja, że jest podejrzenie, że świat przestępczy jest zainteresowany inwestowaniem w dopalacze. Szczegółów nie podam, bo to informacje operacyjne - dopowiada Sokołowski. Dziś organom ścigania bardzo zależy na tym, by biznesmenów dopalaczowych powiązać ze światem przestępczym, ale dowodów na to nie ma. Prokurator ścigający podziemie narkotykowe zwraca uwagę na inną kwestię: - Mamy co chwila informacje, że ktoś się zatruł dopalaczami, ale nie mamy informacji, gdzie te dopalacze kupił. Dlaczego? Nie wykluczam rynku wtórnego dopalaczy. Kiedy całe lobby dopalaczowe wie, że lada moment zostanie zmieniona ustawa o przeciwdziałaniu narkotykom, musi się pozbyć towaru. Moim zdaniem przychodzi wtedy "miasto" i go wykupuje, dając dobrą cenę. Potem trafia to na czarny rynek. Prokurator jednak przyznaje, że nigdy nie prowadził takiej sprawy. Zalegalizować marihuanę Kilka przecznic od domu Donalda Tuska w Sopocie gram marihuany, a właściwie 0,8 grama, bo ważone jest z opakowaniem, kosztuje 30-35 zł. Działka haszu, czyli 2,6-2,7 grama - 100 zł. To ceny z podziemia narkotykowego. A jak jest w legalnym biznesie? Trzy gramy spice'a na stronie można było kupić za 66,99 zł. Tak było do 2009 r., kiedy spice został uznany za nielegalny. Jointy kupowane w sklepach z dopalaczami kosztują 25-27 zł. A koszt jointa z marihuany? - Zależy, jaki to joint, ale cena może być podobna. Nie o pieniądze tu chodzi, a o legalność i bezpieczeństwo zakupu. To bezcenne. Dlatego tak popularne są sklepy z dopalaczami - mówi Rysiek, prawnik, menedżer dobrze prosperującej firmy w Trójmieście. Pali marihuanę od 20 lat. Spotykamy się w poniedziałek, dzień po oświadczeniu premiera, że likwiduje sklepy z dopalaczami. Programy informacyjne pełne są fachowców od narkotyków. - Pokazówka, a problem jest poważny. Boję się, że za szybko i na kolanie to jest robione. Jak powstały sklepy, to oczywiście spróbowaliśmy z kolegami coś legalnie zapalić po tylu latach czajenia się, ale szybko zrezygnowaliśmy, bo albo coś nie działało w ogóle, albo tak, że dostawałeś arytmii serca. Wśród ludzi siedzących w temacie od lat, mało jest klientów tych sklepów. Myślę, że naprawdę można by było im dokopać po zalegalizowaniu małych ilości marihuany, jak w Czechach - opowiada Rysiek. Podobne zdanie ma Polska Sieć Polityki Narkotykowej zrzeszająca osoby uzależnione, prawników i pracowników Monaru. W ich oświadczeniu czytamy: "Nie ulega wątpliwości, że popularność dopalaczy nie jest wynikiem nadzwyczajnej ich atrakcyjności, ale raczej surowości obowiązującego prawa i praktyki jego stosowania przez organy państwowe. Badania pokazują, że po dopalacze sięgają osoby głównie pragnące znaleźć legalne odpowiedniki narkotyków. W takim razie szybkie zmniejszenie popytu na dopalacze osiągnąć można poprzez zmniejszenie represyjności niesłychanie surowego prawa, gdzie za samo posiadanie narkotyków na własne potrzeby grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech. Wykluczenie karalności posiadania niewielkich ilości narkotyków (do kilkunastu gramów, sztuk) jest rozwiązaniem powszechnie stosowanym w Europie, o dowiedzionej naukowo skuteczności. Stanowi też postulat większości środowisk zajmujących się problematyką zwalczania narkomanii w Polsce". Prokurator do spraw narkotykowych: - Kiedy kazano mi robić studentowi sprawę o kilka jointów, robiłem wszystko, by to umorzyć. To przecież łamanie życia za raczej głupotę niż za wielkie przestępstwo.